Jako dość aktywna czytelniczka, życzyłabym sobie, aby każdy z debiutujących autorów mógł poszczycić się taką książką jak Sabina Berman. „Dziewczyna, która pływała z delfinami” jest niesamowitą pozycją, poruszającą emocje w bardzo delikatny i wysublimowany sposób. Żałowałam, że autorka nie o poszła krok dalej i postanowiła tak szybko zakończyć całą opowieść ….
Karen – tytułowa dziewczynka jest „chora” na autyzm. Jej życie było jednym wielkim cierpieniem … cały koszmar przerywa jednak ciotka, która przyjechała po śmierci siostry zając się odziedziczonym majątkiem. „Tuńczyki Pociecha” stają się przez chwilę drugoplanową kwestią, bowiem najważniejsze dla Isabell jest dostosowanie „zdziczałej” dziewczynki do stanu przynajmniej względnej normalności.
Cała opowieść jest swoistym rodzajem pamiętnika pisanego przez Karen. Nie ma koloryzowania, nie ma wybielania ani usilnego dramatyzowania z powodu choroby. Czytelnik dostaje niesamowicie prawdziwą opowieść płynącą z głębi serca, umysłu i duszy. Słownictwo bardzo proste, nie mniej jednak z wielkim kunsztem połączone w całość. Opisy, wydarzenia, miejsca, bohaterowie niesamowicie prosto przedstawieni, a przy tym wszystkim połączeni silną więzią, poprzez którą czytelnik staje się niemal aktywnym słuchaczem całej opowieści.
Autorka potrafiła w bardzo prozaiczny sposób ukazać chorą dziewczynkę, a następnie Kobietę … potrafiła pokazać, nie tylko minusy samej choroby, ale co najważniejsze jej plusy. Nie zdegradowała życia Karen do bezczynnego siedzenia na piachu, ale pchnęła ją do działania ukazując czytelnikowi siłę i władzę, jaką daje nam umysł i wiara w to, co słuszne.
Mnie osobiście zachwycił sposób pisania autorki. Nie mogłam przestać czytać o tuńczykach, delfinach i innych mniej lub bardziej lubianych zwierzętach. Ta książka nie tylko daje przyjemność z samego czytania, ona przy okazji uczy i otwiera oczy i serce. Bardzo delikatnie, ale stanowczo podkreśla rolę zwierząt i myślę, że nie nadużyję słowa, mówiąc, że przypomina o szacunku dla tego, co stworzyła natura.
„Najprostsze i najszczęśliwsze szczęście to postrzeganie zmysłami. Myślenie oczami, skórą, językiem, nosem i uszami.” Moim zdaniem te słowa autorki można odnieść do odbioru samej książki, które mnie osobiście bardzo zaskoczyło …. Takimi słowami chciałabym móc opowiedzieć o wszystkich książkach, jakie czytam.
Czytałam wiele dobrego o tej książce,więc czas i pora chyba za nią się rozejrzeć :).
OdpowiedzUsuńOstatecznie przekonałaś mnie do przeczytania tej książki. Muszę się za nią rozejrzeć :)
OdpowiedzUsuńJuż od jakiegoś czasu wodze oczyma za ta książką. Może uda mi się ją wreszcie upolować.
OdpowiedzUsuńJa, podobnie jak cyrysia, od dłuższego czasu poluję na tę książkę :)
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę już jakiś czas temu, ale wrażenia mamy podobne - niesamowita, cudowna i wstrząsająca w swojej prostocie. Oby jak najwięcej takich debiutów:)
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę i pozostała mi ta historia w pamięci
OdpowiedzUsuńTa książka jeszcze przede mną... i mam nadzieję, że wkrótce będę mogła ją przeczytać :) Cieszę się, że Tobie przypadła do gustu - to kolejna pozytywna recenzja zachęcająca do przeczytania!
OdpowiedzUsuńWszystkim dookoła się podoba, chyba nie mogę sobie odpuścić lektury
OdpowiedzUsuńPolujcie, nie odpuszczajcie, czytajcie - naprawdę warto!
OdpowiedzUsuńCzytałam i muszę powiedzieć, że spodziewałam się czegoś innego, ale też nie było źle ;)
OdpowiedzUsuńRecenzje są raczej pozytywne, więc może kiedyś przeczytam, chociaż porównywanie czegokolwiek do Forresta jest dosyć... nie na miejscu ;) I dlatego minus dla wydawnictwa :P
OdpowiedzUsuńJa też na nią poluję. Chciałabym się sama przekonać, jakie na mnie zrobi wrażenie.
OdpowiedzUsuńNiesamowite, muszę przeczytać...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Sol
I ja mam na nią wielką ochotę ^^
OdpowiedzUsuń