wtorek, 7 lutego 2012

Fejsowa rozmowa

Janusz Leon Wiśniewski jest moim ulubionym pisarzem. Z pewnością umieściłabym Go w pierwszej trójce …. ale niestety za Jego pierwsze powieści, do których czuję sentyment i samo wspomnienie sprawia, że pojawiają się ciarki na plecach. Spotkałam się z twierdzeniem, iż Wiśniewskiego można kochać lub nienawidzić. Do Niego uczucia pośrednie nie pasują. Trudno mi zaprzeczać i w pełni zgadzam się z powyższym, przyznając, że słabość do słowa pisanego JLW mam i za skarby się jej nie wyrzeknę. No, ale tym razem nie o uwielbieniu samego autora … a o Jego najnowszej książce chciałabym opowiedzieć.

„Na fejsie z moim synem” – tytuł przyznacie dość intrygujący i odważę się powiedzieć w Jego stylu, nieprawdaż? A sama treść? No, cóż w tym temacie postaram się być bardzo obiektywna, aczkolwiek zaznaczę, że na kolana nie padłam, choć właśnie o tym marzyłam. Przy poprzednich książkach Pana Janusza, a przeczytałam wszystkie, sięgałam po kieliszek czerwonego wina, nadając chwilom, spędzonym z autorem nastroju odświętnego i niepowtarzalnego … tym razem niestety wino okazało się zbędne, a na jego miejscu pojawiła się filiżanka zielonej herbaty.

Irena Wiśniewska – matka JLW po śmierci wędruje do Piekła. Jest dwukrotną rozwódką, matką dwóch nieślubnych synów, więc niestety do Nieba pójść nie może.

„ Opowiedzieć Ci wielu rzeczy za życia nie zdążyłam z przeoczenia, z zaniedbania lub – najczęściej – z tej śmiesznie naiwnej, ale głębokiej wiary mojej, że będę żyć wiecznie, więc zawsze jeszcze zdążę. Ale nie zdążyłam synuś.” (str.331)

Po śmierci Irena Wiśniewska, mając wiele czasu i okazji do głębokich przemyśleń dzieli się nimi za pośrednictwem „fejsa” ze swoich ukochanym synem. Porusza trudne tematy dotyczące Boga, wiary, przeznaczenia, samobójstwa, miłości, a nawet fizyki, malarstwa i poezji. W Piekle jest „zacne” towarzystwo, dzięki czemu Pani Irena zdaje relacje Januszowi z wydarzeń ważnych i nawet tych mniej ważnych, ale jednak godnych uwagi. Hitler, Binladen, Wojaczek, Sylvia Plath, Marilyn Monroe to tylko jedni z nielicznych, którzy błąkają się po Piekle.

Ze strony na stronę ujawnia się coraz więcej tematów, które jeszcze nie były „przerobione”, z każdą chwilą pojawia się ich coraz więcej i trzeba być bardzo uważnym, aby nie pogubić się w natłoku myśli do przekazania. Momentami opowieść staje się bardzo osobista i czytelnik ma wrażenie, jakby zza rogu podsłuchiwał rozmowę, czuje się jak intruz w świecie, do którego przez przypadek został wpuszczony. Pogrzeb, wybieranie trumny dla matki, intymne sytuacje – mnie osobiście przyprawiały o dreszczyk przerażenia. Były też chwile trudne i chwile zupełnie nudne, nie do przejścia …. dla mnie osoby, która nie cierpi fizyki i chemii.

Faktycznie cała opowieść jest swoistym rozliczeniem z całego życia Pana Janusza. Matka momentami jest twarda i zarzuca Mu swoiste błędy, wytyka, że nie mieszka w Polsce, że żaden z Niego pisarz i że do Nieba na pewno nie pójdzie. Nie mniej jednak można także wyczuć wielką miłość i tęsknotę. Po raz kolejny Pan JLW pokazał jak wielką rolę w Jego twórczości odgrywają uczucia i emocje, jak wielką wagę przywiązuje do nauki i religii.

Trudno jest oceniać tę książkę mając w pamięci poprzednie utwory autora. Jest ona zupełnie inna i może dlatego trudna w odbiorze? Zalatuje ekshibicjonizmem, próżnością, ale także oryginalnością i wielką odwagą, szczególnie wtedy, gdy w grę wchodzą błędy popełnione w życiu JLW. 



Polecam, pomimo wszystko i ponad wszystko … ale uprzedzam, wspominając po raz kolejny …. ta książka jest zupełnie inna i nie można jej porównać do tego, co Pan JLW napisał wcześniej.

12 komentarzy:

  1. Czekałam na tą recenzję:)Z pewnością ta książka będzie dla mnie niemałym wyzwaniem.Mam zamiar ja przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja niestety nie jestem fanką pana Wiśniewskiego, więc na książkę się nie rzucę. Może kiedyś , na razie mam ciekawsze pozycje na swojej liście.

    OdpowiedzUsuń
  3. normalnie z niecierpliwością oczekiwałam na Twoją opinię o tej książce, bo dobrze wiem jakim sentymentem darzysz JLW i jak bardzo uwielbiasz "S@motność..."

    jestem bardzo ciekawa tej książki, leży ona już u mnie na stoliku i czeka na swoją kolej która niebawem przyjdzie i nie mogę się już doczekać kiedy ją przeczytam :) dodam nieskromnie, że uwielbiam JLW :) pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Pan Wiśniewski z tego co czytam otworzył się bardzo przed czytelnikiem. Masz rację, trzeba być odważnym aby o sobie tak szczerze napisać. Sięgnę z ciekawości, choć fanką autora nie jestem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm..jestem bardzo ciekawa tej pozycji. Czytałam opowiadania tego autora i bardzo mi się podobały. Zobaczymy jak będzie w przypadku omawianej przez Ciebie powieści.

    OdpowiedzUsuń
  6. Do tej pory czytałam jedynie "Łóżko" tego autora, które nie przypadło mi di gustu i było mniej niż srednie. Teraz mam zamiar dać szansę "S@motności w sieci" i zobaczymy co z tego wyjdzie. Swoją drogą za zniewagę miałaś już nie tykać za twórczość tego autora;p

    OdpowiedzUsuń
  7. Zastanawiałam się ostatnio nad tą książką i ją odłożyłam, kiedy zobaczyłam autora. Przykro mi, ale ja nie przepadam tak bardzo za twórczością autora. Twój tekst jest jednak tak zachęcający, że teraz na pewno ją chwycę i przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapewne o tym wiesz, ale gdybyś przeoczyła, to informuję :
    http://lubimyczytac.pl/dyskusja/154/2638/teraz-trwa-zadaj-pytanie-januszowi-l-wisniewskiemu

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja również darzę ogromnym sentymentem autora, dlatego teraz nie wiem co myśleć. Z ciekawości przeczytam i wtedy porównam wrażenia. Może dla mnie inna będzie oznaczać lepsza, nie wiem...

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmm, to już druga podobna recenzja tej książki - a byłam jej bardzo ciekawa, bo dotąd opowiadania tego autora bardzo dobrze mi się czytało. Nie wiem jednak co zrobić w przypadku powieści "Na fejsie...".

    OdpowiedzUsuń
  11. A czemuż to rozwódki, nawet wielokrotne, muszą od razu lądować w piekle, co to za przesądy:)?

    OdpowiedzUsuń