poniedziałek, 27 grudnia 2010

Małe m :)

Zupełnie inaczej planowałam sobie świąteczne czytanie ... miałam mieć dużo czasu, miałam zająć kanapę przy choince, miałam rozkoszować się słodkim lenistwem z książką. Nie wiele wyszło z mojego planowania, starałam się jak mogłam wyrywać jakieś wolne chwile na książkę, ale nie było ich tyle - tych chwil, ile faktycznie bym chciała. 
Czytając rożne blogowe i portalowe recenzje postanowiłam wziąć się za Klub Matek Swatek, co widać obok ... ale nie doczytałam jej jeszcze, więc recenzji nie będzie. Chciałam tylko powiedzieć po cichutko, że jest świetna, można zapomnieć się i śmiać ;) ale więcej już zaraz ... jak skończę czytać.


Dziś recenzja książki, którą przeczytałam jakiś czas temu. Będzie jednak pasowała do świątecznego nastroju, jaki pewnie jeszcze gdzieś tam w nas pozostał :) Czego oczywiście Wam Drodzy Odwiedzający i sobie tez życzę, oby ten nastrój pozostał na długo.

„Miłość przez małe m” to opowieść o drobiazgach dnia codziennego, na które nie zwracamy uwagi a „niechcący” to właśnie one mogą okazać się bardzo ważnymi w naszym życiu. Czytając tę książkę miałam wrażenie, że zostałam obdarowana przepiękną bajką, taką w wydaniu dla dorosłych. Doskonale wiedziałam, że wszystko będzie dobrze, że tutaj nie może wydarzyć się nic złego i dzięki temu miałam poczucie spokoju, co sprawiło, że czytanie okazało się niesamowitą przyjemnością.

Głównym bohaterem jest Samuel, singiel 37latek, akademicki nauczyciel literatury, który prowadzi bardzo ustabilizowane i monotonne życie. Typ totalnego samotnika, żadnych przyjaciół, znajomych, życie towarzyskie poniżej kreski, ogranicza się jedynie do sporadycznych spotkań z siostrą. Pewnego dnia, w magicznym czasie noworocznym na progu Jego mieszkania pojawia się „potwór” w postaci małego kotka. Samuel wcale nie był zachwycony wizytą nieproszonego gościa, ale nie spodziewał się też jaki ciąg wydarzeń nastąpi zaraz po tym jak kot u Niego zamieszka. Poznaje swojego sąsiada, mieszkającego piętro wyżej Tytusa, następnie spotyka swoją miłość z lat dziecinnych – Gabrielę, a w międzyczasie zaprzyjaźnia się także z dziwnym typem przesiadującym w kawiarnianym ogródku o imieniu Valdemar. Te wszystkie postacie w dziwny aczkolwiek smakowity i jednocześnie magiczny sposób mają wpływ na losy Samuela, którego samotność nagle staje się „bardzo zatłoczona”. Ciąg przeróżnych zbiegów okoliczności zmienia nie tylko życie naszego bohatera, ale także Jego sposób patrzenia na świat. Wbrew pozorom historia miłosna staje się tłem całej powieści o tym wszystkim, o czym w pędzie dnia codziennego zapominamy. O przyjaźni, rozmowie, potrzebie bycia z drugim człowiekiem i o tym, że najmniejsze drobnostki dnia codziennego dla drugiego człowieka mogą znaczyć bardzo wiele, niewyobrażalnie wiele.

Nie sposób nie zwrócić uwagi na okładkę tej książki. Jest tak ciepła i miła, że chciałoby się ją przytulić. Bardzo pasuje do treści, formy i całej zawartości, nie mogła być lepsza, nie mogła być inna, po prostu pasuje idealnie. Nie mniej jednak Ci, którzy oczekują kociej opowieści zawiodą się, kotek jest tylko deserem w całej zawartości i tak jak lekko wystawia łebek z buta, dokładnie w taki sam sposób ukazuje się w całej powieści, tak jakby przez przypadek.
Podsumowując książkę można zaliczyć do udanych zważywszy na fakt, iż autor jest młodym pisarzem, a powieść tego typu jest pierwszą w Jego dorobku twórczym. Dwie poprzednie książki różniły się tematyką od „Miłości przez małe m”, być może Pan Francesc Miralles jeszcze nie raz zaskoczy nas jakąś magiczną historyjką.
Polecam z czystym sumieniem każdemu, kto jest chętny na chwilę oddechu przy miłym czytadełku.

Książkę dostałam od serwisu www.nakanapie.pl jako egzemplarz recenzyjny, za co bardzo dziękuję. Dzięki temu tuż przed samymi Świętami przypomniałam sobie, że warto rozejrzeć się dookoła siebie i dostrzec tych, którzy pozornie nie zasługują na naszą uwagę.

13 komentarzy:

  1. Zachęciłaś mnie :) Będę jej szukać na bibliotecznych półkach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ==>> Kinga bardzo się cieszę, że Cię zachęciłam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No i mnie też , u mnie czeka na półce :o) Prezent od Izki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też już jestem po lekturze "Miłości przez małe m" ;) Mimo, że książka totalnie odbiega od moich upodobań literacki, bardzo mi się podobała :)

    Pozdrawiam i dodaję to linków :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ==>> Sabinka czytaj, czytaj i dziel się wrażeniami :)

    ==>> Enedtil ta książka jest taka fajnie dziwna, że musi się spodobać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kolejna książka dołącza do listy...:)

    Kiedy ja to wszystko przeczytam :P

    Recenzja bardzo zachęcająca ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. ==>> Bujaczek ja się cieszę, że moja recenzja zachęciła Cię d przeczytania książki :) a z drugiej strony przepraszam, że dokładam książek do listy ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tyle już pisano o tej książce...będzie za mną chodzić, już to czuję:)pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. ==>> Lotta kurde uruchomiłaś moją wyobraźnię i zobaczyłam tego małego koteczka w tych wielkich butach drepczącego za Tobą :)

    OdpowiedzUsuń
  10. U mnie również plany świąteczne nie zostały w pełni zrealizowane, ale w zamian za to poświątecznie zakupiłam kilka nowych nabytków do mej biblioteczki. Tak na "otarcie łez".

    Zaintrygowałaś mnie tą lekturą. Już widziałam ją na innych blogach i chciałabym ją przeczytać.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. „potwór” - bardzo dobre określenie na koty, nie tylko te małe ;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Tajemnico na mnie też wpłynęłaś tą recenzją. Jakaś czułość na mnie spłynęła, to chyba przez tego kotka i drobnostki :).
    Już jest na liście do przeczytania :).

    OdpowiedzUsuń
  13. ==>> Claudette też mam ochotę na poświąteczne zakupy książkowe :)

    ==>> Przemek ależ dziękuję za miłe słowa :)

    ==>> Maya Cieszę się, że Cię zachęciłam a ta czułość wręcz wylewa się z tej książki :)

    OdpowiedzUsuń