Dziś będzie mało książkowo, a może nawet w ogóle bez książki. Tak dla małej zmiany.
Nie wiem jak Wy Drogie Odwiedzające (przepraszam płeć męską), ale j jestem sroką i uwielbiam wszelkie świecidełka i błyskotki i wcale nie muszą być jakoś specjalnie drogie lub firmowe. Ma to być coś ładnego i sprawiającego mi radość.
Za modą nie podążam ślepo i bez własnego zdania. Raczej staram się dopasować obecnie panujące trendy do swojego stylu i sposobu bycia.
Ostatnio coraz częściej słyszałam o rewolucyjnych bransoletkach, które można samemu złożyć z części i dopasować te części do stroju, nastroju, sytuacji. Byłam zachwycona pomysłem i przede wszystkim praktycznym aspektem owej bransoletki. Wyruszyłam na poszukiwania oczywiście w wielki świat Internetu i okazało się, że te bransoletki nie tylko są ładne, ale mogą np. przynosić nam szczęście i dodawać pewności siebie. Owe części nazywają się charmsami i można je po prostu zmieniać, wymieniać, dokładać w zależności od naszego własnego widzi mi się. Natychmiast zamówiłam cały zestaw, który mogłam sobie sama stworzyć i wczoraj poczułam się jak mała dziewczynka, bawiąc się lalką. Założyłam sobie parę świecidełek na bransoletkę i aż mi się oczy uśmiechnęły ;)
Czy faktycznie Kobiecie tak nie wiele wystarcza do szczęścia?
Ja uważam, że owszem czasami wystarczy pozorny banał, aby poprawić mi nastrój.
Drogie Odwiedzające czy wierzycie w talizmany i amulety? Czy wierzycie, że taki zwykły przedmiot może nabrać „magicznej mocy”?
Ja wierzę, albo może bardziej chcę wierzyć … zdaję sobie sprawę, że to tylko i wyłącznie mój wymysł i te przedmioty nic nie znaczą, ale lubię dorabiać sobie do nich ich indywidualne znaczenia.
********************************
Przypominam o możliwości wygrania najnowszej książki Emily Giffin wystarczy odpowiedzieć na pytanie i już :)
http://tajemnica33.blogspot.com/2011/01/wielkie-szalenstwo.html
http://tajemnica33.blogspot.com/2011/01/wielkie-szalenstwo.html
wierzę, że dobra biżuteria poprawia humor. Dobra, to taka, w której czujemy się dobrze, nie musi być koniecznie szlachetna. Chociaż z biegiem lat myślę, że jednak powinna, że lepiej miec dwie, trzy rzeczy wyjątkowo piękne, niż stosy byle czego, ale z drugiej strony, te szlachetne muszą byc klasyczne, a te podążające za modą mogą być na jedne sezon, bo i tak za jakiś czas nikt nie będzie chciał tego nosić. Wtedy do szkatułki i niech poleżą ze 20 lat, dla córki jak znalazł. Ja się zachwycałam zbiorami Jablonexu mojej mamy, a moja córka też sobie coś u mnie wygrzebała
OdpowiedzUsuńJa jakoś nie wierzę w talizmany czy amulety ale uwielbiam sobie kupować jakieś śliczne błyskotki, w szczególności z "ciemnego" srebra :)
OdpowiedzUsuń==>> Kasia tak masz rację powinno się miec te parę sztuk unikatów i tych, które przechodzą z pokolenia na pokolenie, to jest niejako wpisane w rolę matki. Nie mniej jednak uważam, że tak bez okazji, na co dzień warto mieć takie "popierdółki", które się błyszcza i fajnie wyglądają :)
OdpowiedzUsuń==>> Toska82 oooo też takie lubię, wyglądają jak stare :)
Miałabyś o czym dyskutować z moją mamą- sroką:D
OdpowiedzUsuńpokażesz, co stworzyłaś? :)
OdpowiedzUsuńja często słyszę, że mi niewiele do szczęścia potrzeba i chyba coś w tym jest :)
cieszę się jak dziecko nawet z małych, drobnych rzeczy, niekoniecznie materialnych.
Miło mi gdy ktoś pochwalił mój projekt nad którym tydzień się męczyłam, sałatkę którą zrobiłam, dodał mojego bloga do obserwowanych, tak sam z siebie :) bo takie rzeczy są naprawdę miłe :)
amulet? wierzę :) już jako dziecko przed każdą wizytą u dentysty wkładałam w kieszeń figurkę mini? tej od myszki mickey :)
ostatnio idąc na egzamin sięgnęłam po kolczyki, kóre dostałam od naszej blogowej koleżanki, przyniosły mi szczęście ;)
==>> Lotta nie odziedziczyłaś sroczej cechy po Mamie?? :)
OdpowiedzUsuń==>> Kinga później pokażę :) podobne jesteśmy do siebie, ja też się ciesze z byle czego, niektóre moje koleżanki mają ze mnie ciągły ubaw :)
OdpowiedzUsuńW ogóle nie noszę biżuterii, gubię/zapomonam założyc/nie pasuje mi.
OdpowiedzUsuńzatem równeiż nei gromadzę, bo po co:)?
==>> Iza też gubię :) dlatego te droższe egzemplarze zakładam tylko na specjalne okazje :)
OdpowiedzUsuńJasne, że nam mało potrzeba do szczęścia ;)
OdpowiedzUsuńPochwalisz się swoim dziełem ?
A ja przez wiele lat nie nosiłam żadnej biżuterii, bo gubiłam łańcuszki, przerywałam bransoletki i koraliki, długie kolczyki (które uwielbiam) mi przeszkadzały...
OdpowiedzUsuńOd niedawna dopiero zaczęłam gromadzić jakieś świecidełka, a to za sprawą mojego synka, który zrobił mi korale ze... spinaczy biurowych, bo wszystkie mamy mają "nasyjniki i klejnoty" a ja nie. Co było robić wyciągnęłam jakieś pozostałości po licealnych czasach, coś tam dokupiłam i noszę:)
A juz całkiem ostatnio (parę tygodni temu) okazało się, że koleżanka z pracy hobbystycznie robi różne kolczyki, naszyjniki i wisiorki - są jedyne w swoim rodzaju i niepowtarzalne, więc mój kuferek "na skarby" się rozrósł co nieco.
Ale sroką chyba jednak nie jestem...
Chyba każda kobieta ma w sobie coś ze sroki, no, może czasami to tylko mała sroczka, która od czasu do czasu nieśmiale się w nas odzywa, ale zawsze jesteśmy i będziemy sroczkami :)
OdpowiedzUsuńNie wierzę we wszelkie przesądy i przynoszenie szczęścia, ale charmsy są urocze :)
==>> Bujaczek postaram się później wrzucić zdjęcie.
OdpowiedzUsuń==>> Anek7 mądry Chłopiec :) No skoro Twój kuferek rozrasta się więc jesteś na dobrej drodze, żeby zostać sroką ;)
==>> Domi niektóre z nas może potrafią uśpić w sobie "sroczą" cechę ;)
Według mnie amulety nie działają, są jedynie motywacją, chcemy widzieć efekt i zazwyczaj zaczynamy tak postępować, że on jest. Myślimy, że to kwestia amuletu, a tak naprawdę to kwestia naszej wiary w to, że on może coś zmienić i dążenia do tego. Więc tak naprawdę amulety nie robią nic innego, jak wpływ na naszą podświadomość;P Resztę działamy już same:D
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o swiecidełka, to nawet nie zliczę ile mam tego w domu. A najgorsze, że jak przejdę obok jakiegoś sklepu gdzie je sprzedają, to w 90% nie wracam z pustymi rękami:P
Ja też nie sądzę, dlatego próbuję zachęcić kogo się da;D Jak dla mnie to nie jest tylko i wyłącznie lektura, którą powinno czytać się w szkole. Kurczę, czytało się o wiele lepiej niż niejeden porządny kryminał!
OdpowiedzUsuńDobrze jest cieszyć się z drobnych rzeczy. Wydaje mi się, że wtedy się je bardziej docenia. A co do amuletów, nie wierzę w nie za bardzo. Bardzo trafnie ujęła to Scathach (pozwolę sobie zacytować :)): "Więc tak naprawdę amulety nie robią nic innego, jak wpływ na naszą podświadomość;P Resztę działamy już same:D"
OdpowiedzUsuń==>> Scathach oczywiście zgadzam się z Tobą w sprawie amuletów, nie mniej jednak ja z dziecinna naiwnością wierzę :)
OdpowiedzUsuńNie sądzę, żeby udało Ci się przekonać młodzież do dobrowolnego czytania Szekspira.
==>> Luna oooo tak, docenia się o wiele więcej.
witaj w klubie biżuteryjnych srok. kolczyki, bransoletki, wisiorki to mój prawdziwy żywioł ;) zawsze w sklepach zatrzymuję się przed wszystkim co się błyszczy :) a jak zapomnę założyć przed wyjściem z domu swoje świecidełka to czuję się naga ;) moim ulubionym sklepem z biżuterią jest sieciówka 'Yes'.
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam biżuterię.
OdpowiedzUsuńOdkąd dostałam uczulenia na wszystko, co nie jest złotem, biżuterię otrzymuję okazyjnie i wtedy cieszę się jak dziecko.
Lubię przymierzać śliczne, błyszczące kolczyki. Przymierzać różne wisiorki. A za bransoletki dałabym się nawet pociąć.
Kocham wszystkie kamienie szlachetne i te mniej szlachetne. Wszystkie możliwe materiały, z których można takie cuda zrobić.
Pamiętam do dziś, że gdy otrzymałam pierścionek zaręczynowy, łapałam się na tym, że w autobusie, na zajęciach, w domu, nawet w windzie, czy w kolejce do toalety przyglądałam się temu jak pięknie błyszczy. :)
Ja jestem lekko zafiksowana na punkcie książek, to noszę taką biżuterię:
OdpowiedzUsuńhttp://mcagnes.blogspot.com/2010/03/bizuteria-w-ksztacie-ksiazki.html
==>> Sylvia witam w klubie, zamiast Klub Matek Swatek nazwijmy się Klub Biżuteryjnych Srok :)
OdpowiedzUsuń==>> Claudette współczuję uczulenia. Popadanie w samozachwyt też przerabiałam po zaręczynach :)ale to było tak dawno temu, że już nawet nie pamiętam ;) aaa i w pierścionku były oczywiście świecące cyrkonie :)
==>> Agnes świetny pomysł :)
Hahaha, zgadzam się :)
OdpowiedzUsuń