wtorek, 23 sierpnia 2011

Konkursowo wakacyjnie

Drodzy Odwiedzający …. 

Z wielką przyjemnością chciałabym zaprosić Was do ostatniego wakacyjnego konkursu, który organizuję wraz z Wydawnictwem Otwarte. Stało się już małą tradycją nasze wspólne konkurowanie zaraz po premierze książki z Wydawnictwa Otwarte.

Tym razem w roli głównej występuje oczywiście książka pt: „Czekam na Ciebie” …. ale spokojnie, po kolei …

Czytając „Czekam na Ciebie” (recenzja tutaj) zastanawiałam się, co ja powiedziałabym Chłopakowi, który był moją pierwszą miłością. Wtedy myślałam, że na zawsze pozostaniemy razem, byłam przekonana, że Kocham Go ponad życie …. Niestety, bądź stety los postanowił nieco inaczej pokierować naszym życiem …. nie wiem, czy potrafiłabym teraz z Nim rozmawiać? Spotkać się i tak po prostu usiąść obok siebie … i co?

Drodzy Odwiedzający, aby wziąć udział w konkursie należy napisać list do swego ukochanego, do tego lub do tej, który był tą pierwszą, wspaniałą i niezapomnianą wielką miłością. Może o czymś nie mieliście odwagi powiedzieć? Może chcielibyście się czymś przed Nim/ Nią pochwalić? A może po prostu napiszcie, co u Was słychać :) Liczę na Waszą wyobraźnię :)

Listy można pisać do 4 września włącznie. 6 września ogłoszę zwycięzców.  Osoby, które nie posiadają bloga oczywiście mogą brać udział w konkursie, proszę tylko pamiętać o pozostawaniu swojego adresu e-mail.

W komisji zasiada jak zwykle Wydawnictwo Otwarte oraz ja :)


1 miejsce nagrodzone zostanie wakacyjnym zestawem książek: „Czekam na Ciebie” Veronique Olmi i „Moje rzymskie wakacje” Kristin Halmer




2 miejsce nagrodzone zostanie książką „Czekam na Ciebie” Veronique Olmi


Życzę wszystkim miłego pisania listu i trzymam kciuki :)

 Powodzenia :)

14 komentarzy:

  1. Drogi M.!

    Widziałam Cię wczoraj. Z Nią. Siedzieliście w parku, na Naszej ławce. Krzyczałeś coś do Niej. A Ona, ze spuszczoną głową pokornie przyjmowała ciosy. Przyznaję, że zrobiło mi się Jej żal. Nawet nie wiem czemu, przecież nawet nie wiedziałam kim jest i ile dla Ciebie znaczy.
    W pewnym momencie zerwałeś się. Krzyknąłeś coś i odszedłeś, zostawiając Ją całkowicie samą. Szybkim krokiem zbliżałeś się do ławki na której siedziałam. Spojrzałeś na mnie zaskoczony. Nie spodziewałeś się, że Twoje przedstawienie będzie mieć takiego widza. Lekko zawstydzony schyliłeś głowę i odszedłeś. Czyżbyś się dziwnie poczuł? Czyżby zaczęły Cię gryźć wyrzuty sumienia?
    Ona wciąż płakała. Przesiadłam się na ławkę bliżej Niej. Dobrze wiedziałam, że potrzebuje teraz obecności kogoś bliskiego. Ale była całkowicie sama. Zdana tylko i wyłącznie na siebie. Dokładnie tak samo jak ja trzy i pół roku temu. Kiedy odszedłeś.
    Wróciłam do domu. Spojrzałam na zegar, dochodziła trzecia po południu. Wiedziałam, że dla siebie będę miała jeszcze dwie godziny, zanim moja mama przyprowadzi małego. I zanim On wróci z pracy.
    Usiadłam przed komputerem i sprawdziłam pocztę. Przypomniała mi się Ona. Samotna w parku. Policzki czerwone, oczy pełne łez i to spojrzenie które zadaje pytanie: co ja takiego zrobiłam? Dlaczego On tak bardzo mnie zranił?
    Też zadawałam sobie te pytania. Trzy i pół roku temu w momencie kiedy ode mnie odszedłeś. Tak nagle. Twierdząc, że już do siebie nie pasujemy. Po tylu latach bycia razem i wspólnego mieszkania. Przecież mieliśmy wtedy tyle wspólnych planów i marzeń które chcieliśmy razem spełnić. Tylko czy tak było naprawdę? A może to były tylko moje marzenia? Może ty marzyłeś o czymś zupełnie innym? Chyba nigdy nie uzyskam odpowiedzi na te pytania.
    Z zamyślenia wyrwał mnie tupot małych stópek. To Nasz Syn, o którego istnieniu nie masz pojęcia. Przyszedł na świat trzy lata temu. Pół roku po tym jak ode mnie odszedłeś. W momencie gdy podejmowałeś życiową decyzję byłam w ciąży. Nie powiedziałam Ci tego. Chciałam poczekać do Twoich urodzin. Tak bardzo chciałam Ci zrobić niespodziankę. Niestety nie zdążyłam.
    Nasz Syn. Jak to dumnie brzmi. Jest bardzo do Ciebie podobny. Można nawet stwierdzić, że to skóra zdjęta z ojca. Ma Twoje mądre, niebieskie oczy. Kiedy się uśmiecha, w policzkach pojawiają się słodkie dołeczki. Jest ciekawy świata. Wszędzie Go pełno. Musi być pod stałą opieką, bo gotów jest coś nabroić.
    Ostatnio byłam z Małym na spacerze. Spotkałam Twoją Matkę. Zapytała czyj to Syn. Nie chciałam Jej okłamywać. Powiedziałam prawdę. W ten sposób Nasz Syn poznał swoją Babcię. Wiem na pewno, że Ona nie powie Ci prawdy. Obiecała mi to. Przecież to ja powinnam zrobić a nie Ona. W końcu to Twój Syn.
    Za chwilę z pracy wróci On. Ucałuje mnie na powitanie i przytuli Naszego Syna. On też nie zna prawdy. Kocha Nas i dba jak tylko potrafi. Nie pyta o nic. Pomaga mi bardzo. Nie tylko w wychowaniu Małego, ale także w domu.
    Czy Go kocham? Na swój sposób na pewno. Ponoć tak prawdziwie, szaleńczo i głęboko kocha się tylko raz w życiu. Już tak kochałam, właśnie Ciebie. Jego kocham inaczej. To zupełnie inna miłość. Partnerska. A wiesz, że tak też można kochać? Człowiek nie tylko żyje namiętnościami. Chociaż nie powiem, że to całkiem miłe. Jednak teraz nie jestem sama. Nie mogę myśleć tylko i wyłącznie o sobie. Teraz jest jeszcze Nasz Syn.
    Czy kiedyś Ci powiem prawdę? Nie wiem. Może kiedyś przyjdzie taki dzień, że opowiem Ci wszystko. Może będziesz bardziej dojrzały do roli ojca.
    Nawet nie wiem dlaczego to piszę. Może dlatego, że widziałam Cię wczoraj. I że wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą. A tak bardzo chciałam Cię wymazać ze swojego życia i serca. Nasz Syn zawsze będzie mi Ciebie przypominał.
    Kończę. Pozdrawiam i całuję tak jak zawsze. Bądź szczęśliwy.
    Archer

    OdpowiedzUsuń
  2. Co prawda napisałam to dawno temu i publikowałam już na swojej stronie, ale nie musi być to tekst wymyślony 'na świeżo', prawda?

    *z wykorzystaniem fragmentów piosenek Ireny Jarockiej „Wymyśliłam Cię”, oraz „Sto lat czekam na Twój list”

    „Wymyśliłam cię nocą przy blasku świec,
    nauczyłam się ciebie po prostu chcieć.
    Wystarczyła mi chwila niewielka,
    byś imię miał, byś po prostu się stał...”

    Pamiętasz tę listopadową noc? Sceneria jak w kiczowatym lawstory – księżyc, gwiazdy, wokół cisza. Pośrodku my dwoje. Ja, z tym moim naiwnym uśmiechem i uwielbieniem w oczach. Uwielbieniem, które wprost kochałeś wykorzystywać. Obok Ty i ta Twoja banalna róża, którą tak nieudolnie próbowałeś ukryć za swoimi plecami. Pseudoromantyzm. Nigdy nie lubiłam róż, o czym dobrze wiedziałeś. Wszystkie te Twoje próby zmienienia mnie, upodobnienia do Niej – Twego ideału, który tak naprawdę był tylko złudzeniem, który nigdy nie istniał. Wszystko to napawało mnie już obrzydzeniem. „Rób tak”, „Bądź taka”, „Nie - źle, źle!”. I po co to wszystko? Po to, żebym przypominała kobietę z Twych marzeń? Tę idealną pod każdym względem, inteligentną, błyskotliwą, elegancką i pachnącą ślicznotkę? Niedoczekanie Twoje. Z szarmanckim uśmiechem wręczyłeś mi tę cholerną różę, opowiadając o „tym niezwykłym blasku moich oczu”. Pocałowałam Cię w policzek i odwróciłam głowę, starając się ukryć rozczarowanie, że znów zapomniałeś... Nigdy nie dbałeś o moje potrzeby. Wszystkie błędy starałeś się tuszować prezentami, kwiatami i czekoladkami. Nie oczekiwałam przeprosin, marzyłam jedynie o tym, byś wreszcie coś zrozumiał, byś się nauczył. Naiwność...

    „Wymyśliłam cię z cienia, nim nastał świt,
    powierzyłam się niemal aż po sam wstyd.
    Nie wahałam się ani minuty,
    byś imię miał, byś nareszcie się stał...”

    OdpowiedzUsuń
  3. c.d.

    Przyszedłeś w samo południe. Nie mówiłeś nic, tylko patrzyłeś. Na mnie, na moje ruchy. Niespiesznie zapinałam żakiet, wkładałam spódnicę i raz po raz napotykałam Twój wzrok. Wzrok pełen uwielbienia. Schlebiało mi to. Podszedłeś blisko, poczułam zniewalający zapach Twych perfum. Pogładziłam Twój policzek, czując pod palcami kilkudniowy zarost. Pocałowałeś mnie wtedy ostatni raz. Nie dałeś po sobie poznać, że coś jest nie tak. Nie dałeś mi żadnego znaku, że za chwilę cały mój świat zawali się jak domek z kart. „Widziałem cię z innym” – szepnąłeś, spojrzałeś na mnie z pogardą i wyszedłeś. „To nie tak jak myślisz!” – chciałam krzyknąć. Miałam ochotę biec, zatrzymać Cię i wszystko wytłumaczyć. Głos jednak uwiązł mi w gardle, a nogi odmówiły posłuszeństwa. Osunęłam się na ziemię i nie byłam w stanie ruszyć. Nie miałam siły płakać. Marzyłam tylko o tym, aby zniknąć, zasnąć i nigdy się nie obudzić...

    „Dobrze wiem, co oznacza samotność,
    osobna noc, osobny dzień...
    Gdy samotność dokuczy zbyt mocno,
    niech dzieje się co chce, co chce!”

    Kim był On? Przyjacielem. Tylko i wyłącznie przyjacielem. Przynajmniej wtedy. Dał mi to, czego Ty przez tyle lat nie potrafiłeś. Rozumiał mnie, słuchał, akceptował. Nigdy nie zadawał zbędnych pytań. Pamiętał każde moje słowo. Był przy mnie wtedy, gdy nie było Ciebie. Był przy mnie wtedy, gdy potrzebowałam ciepła i bliskości. Był przy mnie również wtedy, gdy zostawiłeś mnie, nie dając sobie nic wytłumaczyć. Jest zupełnie inny niż Ty. Serdeczny, ciepły, towarzyski. Ty zawsze przypominałeś górę lodową. Uczucia okazywałeś za pomocą prezentów, myśląc, że to wystarczy. Nigdy nie mówiłeś mi tego, na co tak liczyłam. Że Ci przy mnie dobrze, że świetnie gotuję, że Ci na mnie zależy. „Pięknie wyglądasz” nie wystarczy - zapamiętaj to. Zbyt późno uświadomiłam sobie, że nie liczy się to kim jestem i jaka jestem. Moje wykształcenie, dobra praca, talent kulinarny w ogóle Cię nie obchodziły. Traktowałeś mnie jak przedmiot. Jak zabawkę. Byłam głupia, że nie zrozumiałam tego od razu, dopiero On otworzył mi oczy...

    „Wymyśliłam cię w gniewie na parę chwil,
    nauczyłam się ciebie - no cóż, to styl.
    Nie wierzyłam w to ani przez moment,
    byś imię miał, byś naprawdę się stał.”

    Wiem, że jesteś sam. Mogłabym roześmiać Ci się w twarz. Pokazać, jak bardzo cieszy mnie Twój ból i Twa osobista porażka. Przez wiele lat uważałam, że właśnie na to zasługujesz. Każdego dnia rozpamiętywałam to, co było między nami. Wszystkie te lata, które chciałabym uważać za stracone. Chciałabym, lecz nie mam prawa. Swego czasu u Twego boku odnajdywałam szczęście. Dziś wiem, że była to tylko namiastka uczuć, ich tania imitacja. Prawdziwe szczęście odnalazłam gdzieś indziej...

    „Pomyliłam się - tak przecież bywa też,
    wymyśliłam cię, więc zostań - jeśli chcesz.
    Wystarczyła mi chwila niedługa,
    byś imię miał, byś na zawsze je miał.”

    OdpowiedzUsuń
  4. c.d.



    Piszę te listy, siedząc na starej, drewnianej ławce w parku. Jest listopad. Ostatnie dni są coraz chłodniejsze. Drzewa tracą powoli wszystkie swe liście, które dziś pełnią rolę szeleszczącego dywanu. Dywanu, który cieszy moje oczy. Wszystkie jego barwy – od czerwieni po złoto mieszają się ze sobą. Są niczym tęcza, niczym piękny malunek...
    Piszę te listy, by podzielić się z Tobą mym szczęściem. Może nie wiesz jak ono wygląda? Przecież nigdy nie przywiązywałeś wagi do uczuć... Wiem, że to niemiłe, nietaktowne, bezczelne. Ale ja po prostu choć w ten sposób chcę sobie ulżyć. Pokazać Ci, że już nic dla mnie nie znaczysz, że po Tobie pozostały tylko stare zdjęcia, zaschnięte róże i wspomnienia. Wyłącznie one...

    „Sto lat czekam na twój list!
    Powiedz, czemu tak ma być,
    że nie mogę dziś poczytać myśli twoich?
    Sto lat czekam na twój list,
    który nie chce do mnie przyjść...”

    Siedzę więc w tym parku i obserwuję moje dwa Szczęścia. Jedno – dorosłe. To, które zawsze było blisko, zastępując mi Ciebie. Drugie – malutkie, które zrodziło się z naszej miłości. Oboje dają mi chęć do życia. To dla nich budzę się rano z uśmiechem na ustach. To dla nich chciałabym naprawiać świat, aby radość towarzyszyła im każdego dnia. I choć tak naprawdę nigdy nie poznałam przy Tobie smaku miłości prawdziwej, życzę Ci, aby i do Twych drzwi, któregoś dnia zapukało szczęście, którego przez wiele lat, nie potrafiliśmy sobie wzajemnie ofiarować...
    Z jesiennym uśmiechem i szczerym pozdrowieniem, Twoja K.

    OdpowiedzUsuń
  5. O kurczę, chyba przesadziłam. W każdym razie... nie chciało się zmieścić w jednym komentarzu ;P

    OdpowiedzUsuń
  6. Do A.

    Czas tak szybko biegnie, ludzie się zmieniają, a historia nie lubi zataczać koła... ale wspomnienia minionych lat pozostają już na zawsze w myślach i powracają w takie dni jak ten, kiedy wszystko przypomina mi Ciebie.
    Nie wiesz nawet o ilu rzeczach chciałabym Ci opowiedzieć, ile jest spraw, które zaprzątają mi głowę, a na które zawsze byłeś lekarstwem i tych, którymi chciałabym się z Tobą cieszyć. Jeśli spojrzałeś na kopertę zanim zacząłeś czytać ten list, pewnie już wiesz, że piszę do Ciebie znad mojego ukochanego morza. Tutaj wszystko jest żywsze i piękniejsze. Truskawki mają niesamowicie czerwony kolor, nawet powietrze pachnie czerwienią. Lubię ten kolor, przypomina mi nasze pierwsze spotkanie, kiedy byłam tak zdenerwowana, że moje policzki prawie płonęły ogniem. Teraz też są gorące...
    Mam na sobie tę żółtą sukienkę, którą zawsze lubiłeś. Założyłam ją dziś rano i poczułam się o trzy lata młodsza. Znów patrzyłam na ciebie jak dwie różne osoby - najpierw nieznajoma, która chciała znaleźć przyjaciela, potem jako zakochana dziewczyna. A Ty? Zawsze pozostawałeś taki sam i chyba właśnie to kochałam w Tobie najbardziej.
    Jeśli to prawda co mówią - że pierwsza miłość jest najpiękniejsza, nie żałuję ani trochę, że Ty byłeś moją. Byliśmy razem przeciw całemu światu, jak dwójka Don Kichotów walczących z wiatrakami. Biegaiśmy za tęczą, bo przecież oboje wiedzieliśmy, że to nie będzie trwało wiecznie, ale w tej gonitwie było szczęście, była miłość! I chyba właśnie o to chodzi w życiu - żeby być razem na dobre i złe, pomimo przeciwności i na przekór niedowiarkom.

    Kiedy już skończysz czytać ten list, uśmiechnij się proszę tak jak tylko Ty to potrafisz i wspomnij znajomą sprzed lat.

    M.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurczę, wszyscy ostatnio ogłaszają konkursy, muszę w końcu zacząć szukać sponsorów... ;)

    O liście pomyślę ;)

    Pozdrawiam
    Sol

    OdpowiedzUsuń
  8. Przymykam oczy i cofam się w czasie. Widzę jak wchodzisz do klasy i wygładzasz swoje ścięte na grzybka (wówczas tak popularnego) czarne włosy. Patrzysz niewinnym wzrokiem, jakbyś niemiał pojęcia, że połowa żeńskiej populacji klasy skrycie do Ciebie wzdycha. Ja wzdycham. Wiedziałeś, że wzdycham? Że każdy nasz wspólny powrót do domu skrzętnie opisuje w „Kubusiu”, moim niestrudzonym przyjacielu, powierniku, pamiętniku? Jak każda kilkulatka próbowałam w nim swój przyszły podpis, byłam przekonana, że za kilka, no może kilkanaście lat, staniemy wspólnie na ślubnym kobiercu.
    Pamiętasz jak w czwartej klasie, na godzinie wychowawczej prezentowaliśmy fragmenty ulubionych książek? Nasza „paczka” zdecydowała się na „Królewnę śnieżkę i siedmiu krasnoludków”. Krasnoludków oczywiście brakło, ale tak czy inaczej, jako dzielny Królewicz przybyłeś by mnie uratować. Magicznym, wówczas symulowanym, pocałunkiem wybawiłeś mnie od śmierci. Byłam wówczas najszczęśliwszą odtwórczynią roli Kopciuszka na świecie. Promieniałam. Wiedziałeś?
    To jedno z ostatnich przyjemnych wspomnień z tego okresu. Nasza klasa się rozpadła i trafiliśmy do różnych grup. Już nigdy nie było tak jak dawnej. Dlaczego? Wcześniej wielcy przyjaciele, często siedzący razem w ławce, wspólnie wracający ze szkoły, organizujący piesze wycieczki… oddaliliśmy się od siebie. Przyszło skrępowanie, mijaliśmy się na szkolnych korytarzach udając, że się nie znamy. Wówczas dowiedziałam się, jak łatwo narazić swoje serce na złamanie. Moje, ledwo 10-letnie, już krwawiło. Odezwaliśmy się jeszcze kiedyś do siebie? Nie przypominam sobie. Może gdybym nie zakochała się w Tobie tą pierwszą miłością, to przetrwałaby nasza przyjaźń. Może dziś dzwonilibyśmy do siebie, opowiadając jak nam się układa, co się zmieniło. Czasu jednak żadne z nas nie cofnie. Żadne z nas nie machnie czarodziejską różdżką. Należy się więc pogodzić z tym, jakimi ścieżkami powędrowaliśmy.
    Czy jest mi źle? Nie  Po latach wiem, że tak miało być. Że nie byliśmy sobie przeznaczeni, że ta „miłość” nie była realna. Ta „miłość” nigdy tak naprawdę nie istniała. Miło jest jednak, czasami, gdy życie doskwiera wyjątkowo, cofnąć się myślą do chwili, gdy największym moim problemem było to, by jak najszybciej zmienić szkolne obuwie na podwórkowe i pobiec przed szkołę, gdzie ty już stałeś i czekałeś… by odprowadzić mnie do domu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Napisałam list i nie chce dodać komentarza :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Drogi mój M!!!!
    Od naszego ostatniego spotkania minęło prawie 6 lat. I nadal nie mogę uwierzyć,że już nigdy więcej nie spotkamy się,nie spojrzymy w oczy i na Twoich ustach nie zobaczę tego uśmiechu,który przyprawił moje serce o szybsze bicie.
    Gdy Cię poznałam miałam zaledwie 21 lat,Ty byłeś już wtedy statecznym 31 letnim Panem doktorem. Ale te pierwsze spotkanie w dniu św.Mikołaja wywróciło nasze życie do góry nogami. Ty byłeś moją prawdziwą miłością przy Tobie uwierzyłam,że istnieje miłość od pierwszego spojrzenia. Nauczyłeś mnie realizować swoje marzenia,walczyć o swoje,nie poddawać i wierzyć w lepsze jutro. Gdy po trzech miesiącach znajomości poprosiłeś mnie o rękę myślałam,że żartujesz,ale Ty w tym dniu byłeś jak mało kiedy bardzo poważny. Powiedziałam TAK. Gdy minął pierwszy szok zacząłeś mówić o ślubie,który chciałeś wziąć jak najszybciej.Mimo wielkich przeciwności za kolejne 3 mies. Byliśmy małżeństwem. Ludzie pukali się w głowę z początku myśleli,że jestem w ciąży jak okazało się to nieprawdą,że połaszczyłam się na pieniądze Twoich rodziców.Ale dla mnie Ty byłeś najważniejszy nie widziałam,za tobą świata,kochałam Cię całą duszą i całym ciałem wszystkimi zmysłami. Wiem,że z twojej strony było tak samo. Byliśmy kochającym się małżeństwem prze 2,5 roku kiedy spotkała nas pierwsza poważna próba poronienie tak oczekiwanego maleństwa.Daliśmy radę,gdy podjęliśmy kolejne starania, przyszedł kolejny cios ze strony której nie spodziewaliśmy się -Twoja Kochanka która była uśpiona przez długi czas. Wyciągnęła swoje wielkie jastrzębie szpony po esencję mego życia.Pocieszałeś mnie,że będzie wszystko dobrze,choć to ja powinnam była to robić. Ale wyniki mówiły same za siebie. Byłeś taki dzielny nie poddawałeś się,walczyłeś, codziennie miałeś nadzieję,że będzie lepiej.Jednak Bóg przygotował nam inną drogę. W tych chwilach powtarzałam muszę być dzielna i odważna,wspierać się jak w przysiędze "....W zdrowiu i chorobie......i że nie opuszczę Cię,aż do ś.......". Gdy tak patrzyłam na Ciebie jak z dnia na dzień giniesz w oczach wiedziałam że Twoja Kochanka zaprosiła tę trzecią najlepszą swoją przyjaciółkę. Kiedy bóle były już tak silne,że nic nie pomagało płakałam przy Twoim łóżku i prosiłam Boga o siłę dla Twoich rodziców i dla Ciebie. Prosiłam aby dał jeszcze jeden dzień dla nas, na tyle spokojny bez tych wszystkich leków które odbierały Ci świadomość aby się pożegnać.

    OdpowiedzUsuń
  11. Był 25 listopada gdy weszłam do twojej sali leżałeś taki chudy i malutki jak nastolatek ale umysł miałeś jasny. Przywitał mnie Twój uśmiech jak zawsze. Cicho podeszłam i przysiadłam na łóżku. Gdy poczułam Twoją dłoń na mojej dłoni pojawiły się łzy w moich oczach.Pogroziłeś mi tylko palcem rozmawialiśmy długo z przerwami widziałam jak Ci ciężko na koniec,dałeś mi wielką szarą kopertę i powiedziałeś "Jak mnie już nie będzie 1 każdego dnia." Tak do ostatniej chwili nie zapomniałeś o swoim lekarskim powołaniu i troszczyłeś się o mnie do końca. Odeszłeś na zawsze tej nocy,zabierając kawałek mnie, w spokoju i miłości z uśmiechem na twarzy. Potem musiałam radzić sobie bez Ciebie,ale dzięki listom które zostawiłeś i Twoim rodzicom dałam radę. Wspierali mnie i dodawali mi otuchy. Moi też starali się pomóc,ale ta strata dotyczyła naszej trójki i byliśmy razem w tych najcięższych chwilach.
    Później wyjechałam z naszego miasta i myślałam że swoją miłość już przeżyłam miałam 25 lat a czułam się na 52. Bóg jednak jest Kochającym Ojcem zawsze to powtarzałeś, jak zamknie jedne drzwi otwiera inne albo okno. Poznałam S. z początku miałam straszne wyrzuty sumienia minęło 2 lata a tu takie coś. Próbowałam wymazać Jego z mego życia ale nie było to takie łatwe. Był cierpliwy,znosił moje humory ze stoickim spokojem, wiele przykrych słów usłyszał ale stał zawsze blisko na każde zwołanie był. Długo nie wiedziałam co zrobić. W drugą rocznicę Twojego odejścia pojechałam na cmentarz postanowiłam też odwiedzić Twoich rodziców. Mama jak zawsze serdeczna,tatuś kochany i dowcipny był obiad a potem gdy zostałyśmy same w kuchni. Twoja mama zapytała "Córeńko co Cię trapi, powiedz mi szybko i nie ukrywaj przede mną. Stara to może jestem,ale coś przywiozłaś i chcę wiedzieć co?" I opowiedziałam jej o S. o wyrzutach sumienia i o wszystkim co mnie trapiło. Bałam się,że będzie robić mi wyrzuty,że nie szanuję Twojej pamięci. A Ona popatrzyła mi tylko w oczy i powiedziała- "Dla mego syna najważniejsze było abyś była szczęśliwa,obiecałaś że do śmierci nie opuścisz dotrzymałaś słowa. Teraz jesteś wolna" Dziękuję Bogu,że postawił mi takich ludzi na drodze jak Ty mój Aniele i Twoi rodzice.
    Tak jestem szczęśliwa teraz od prawie 1,5 roku znów mężatka. Wiem,że Tobie jest tam dobrze i cieszysz się moim szczęściem.
    Tego co przeżyliśmy razem nie zabierze nam nikt gdybym miała to powtórzyć zrobiłabym to tysiące razy. Tyle szczęścia,miłości ile mi dałeś w ciągu tych czterech lat niektórzy nie zaznają przez całe życie. A ja mam to szczęście,że przeżywam to drugi raz. Czasami zastanawiam się czy to nie Twoja sprawka. Jesteście tak różni a jednak tak podobni.
    Zawsze będę o Tobie pamiętać Twoja A.

    OdpowiedzUsuń
  12. Kochany...
    Pamiętasz mnie jeszcze?
    Jestem tą w błękitnej sukience, którą poznałeś tańczącą w deszczu. Śmiałam się jak szalona, a każda kropelka była dla mnie czystą przyjemnością. Podbiegłeś, otuliłeś mnie swoim ciepła kurtką i zaprowadziłeś pod dach, bym nie przemarzła. Nie masz pojęcia jak pięknie pachniała...
    Pamiętasz...?
    Zachód wakacyjnego słońca, na kładce nad jeziorem, moją głowę na swoim ramieniu, delikatny uśmiech. Ważki przelatywała obok nas, za nami kręcili się ludzie, ale ja czułam, że jesteśmy tylko my.
    Teraz jesteśmy tylko ja i ty...
    A może wciąż pamiętasz naszą wspólną, szaloną noc? Moc przyjemności, pieszczot i czułych pocałunków, nasze przyśpieszone oddechy i serca bijące w jednym rytmie. Pamiętasz...?
    Z pewnością pamiętasz moje odejście...
    Nie chciałam tego, kochany, uwierz mi. Gdybym cofnęła czas z pewnością zostałabym tam z tobą - pod dachem, na plaży czy gdziekolwiek indziej.
    Kochałam cię i kochać będę już zawsze - ciepłą kurtkę, ramię i spojrzenie pełne pożądania. Nie zapomnę o tobie nigdy. Nawet jeśli ty już dawno nie pamiętasz mnie.
    Dziewczyna w niebieskiej sukience.

    OdpowiedzUsuń
  13. Do Ciebie

    Powietrze jakby pachnie szarością,
    Słońce nie świeci już tak jak dawniej
    Bo to co było moją radością
    Minęło niczym sen nocy letniej.

    Milion myśli w słoiku po dżemie -
    Dręczą mnie, męczą gdy tylko mogą
    A ja się gubię w tym łez ogromie,
    Sama już nie wiem którą iść drogą.

    Nie dla mnie miłe złego wspomnienia
    Gdy rozum serce chce torturować
    I dobrze wiem - to tylko marzenia
    Nie chcę móc "nas" do kieszeni schować.

    Wspominam to lato dłuższe niż rok
    Byłam dla Ciebie piękniejsza niż w śnie
    Nie odstępowaliśmy się na krok
    Jak drzewa złączyliśmy korzenie.

    Gdy wszystko było jak być powinno
    Cieszyłam się, śmiałam bez powodu
    Teraz bez Ciebie - w sukience w grochy
    Liczę na palcach zmarnowane dni.

    mail: magnum4@onet.eu
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Drogi B.!
    Tak bardzo chciałabym napisać coś miłego ale nie potrafię, rzadko kiedy było miło. Starałam się, bo w końcu nie pokochałam Cię za nic. Lubiłam na Ciebie patrzeć, lubiłam Cię słuchać, lubiłam z Tobą rozmawiać, jednak nie zasłużyłeś na żadne przyjemne oczom słowa.
    Pamiętasz tamte lata, gdy byliśmy młodzi i beztroscy? Kiedy jedynym naszym zmartwieniem było zrobić dobre wrażenie na znajomych i dobrze się bawić, nic więcej? Już wtedy, niestety, Cię wybrałam. Niestety, bo przecież nie mam się czym chwalić – byłam młodsza, byłam brzydka i nawet byś na mnie łaskawym okiem nie spojrzał gdyby nie fakt, że pracowałeś u mojego ojca.
    Tak bardzo bym chciała cofnąć czas i zatrzymać go przed tym momentem, w którym cały mój dziecięcy świat runął a Ty dowiedziałeś się, że Cię kocham szaleńczo i do bólu. I odszedłeś bez słowa, jak po nieprzyjemnym spotkaniu z wariatką. Tak bardzo chciałabym wciąż żyć marzeniami i złudzeniami, wykradać losowi chwile naszych rozmów, snuć w głowie niespełnione plany i oddychać tym samym powietrzem... Wolałabym, żebyś po prostu był z kimś innym. A nie z dala ode mnie.
    Chciałabym powiedzieć, że za coś Ci dziękuję – może za lekcję życia i dwulicowości? Może dzięki Tobie zrozumiałam strach, który wcześniej traktowałam kpiną. Strach przed drugą osobą. Ale nie podziękuję, bo nie zrozumiem tego strachu i wciąż będę jak ten strach śmiać Ci się prosto w twarz. Nie będę już miła i uległa, co to, to nie. Jedyną rzeczą, za którą możesz mi podziękować, jest to, że… nie wyślę tego listu pod Twój adres. Odpuszczę Ci wszystkie Twoje winy – żyj w spokoju.
    Przez Ciebie czuję się jak pisklę, które podczas pierwszej lekcji latania połamało skrzydła – jednak może dzięki temu bardziej docenię lot w przestworza? Prawdziwą miłość. Może za to powinnam Ci podziękować? Nie dam się więcej nikomu nabrać na czułe słówka.
    Bądź szczęśliwy,
    M.

    OdpowiedzUsuń