środa, 30 listopada 2011

Dziergana na drutach opowieść o życiu


Czy czytaliście kiedykolwiek powieść o swetrach? … od dziś stwierdzam, że każdy temat na książkę jest dobry, a wszystko zależy od podania i oprawy. 

Pani Nicole R. Dickson w swojej powieści pt. „Irlandzki sweter” zabiera czytelnika do bajecznie pięknej Irlandii. Po ciężkich przeżyciach Rebecca Moray wraz z córką Rowan przybywa na zachodnie wybrzeże Irlandii, aby spełnić swoje marzenie archeolożki i zgłębić tajemniczą wiedzę o niezwykłej historii robienia swetrów. Każdy splot, każde oczko to indywidualna opowieść o ludziach, o ich miłości, pasji, tęsknocie …. po prostu o życiu.
Zarówno Rebecca jak i Rowan bardzo szybko znajdują swoje miejsce wśród nowej społeczności. Zawiązują przyjaźnie, poznają coraz to nowe osoby, przyzwyczajenia mieszkańców stają się ich życiem. Zapominają o tym, co przeżyły, czerpiąc radość z tego, co je otacza.

Rowan próbuje nawiązać przyjaźń z rybakiem, który ma opinię samotnika. Sean ukrywa się przed swoja przeszłością, pielęgnuje bolesne wspomnienia, natomiast dziewczynka z dziecięcą ufnością angażuje się w przyjaźń ze staruszkiem, zupełnie nieświadomie uleczając zarówno jego jak i siebie samą.

Rebecca próbuje ze wszystkich sił rozliczyć się ze swojej przeszłości. Chciałaby pogrzebać wreszcie to, co ją spotkało i rozpocząć nowe życie z czystym sumieniem. Nie jest to łatwe zadanie …. Ale nie jest także niemożliwe. Spotyka na swojej drodze przyjazne dusze, które zupełnie niepostrzeżenie kierują jej losem, tak, aby wreszcie mogła spojrzeć samej sobie w oczy.

Przyjaźń, zaufanie, wzajemna pomoc, miłość to uczucia, które niemal wylewają się z kolejnych stron powieści. Nie, nie! nie ma mowy o przesycie, wszystko jest podana w odpowiednich dawkach, gwarantujących czytelnikowi niezapomniane wrażenia. Przy tym wszystkich klimat małej irlandzkiej miejscowości jest niczym wirus, udziela się i otula swoją dobrocią, tajemniczością oraz magią. 

Czytam wiele, albo dużo …. ale takiej książki już bardzo dawno nie czytałam. Temat do bólu banalny, a przy tym wszystkim sposób prowadzenia akcji, kreacja bohaterów, aż wreszcie sama opowieść to mistrzostwo świata. Nie mogłam przestać czytać, wciąga bardziej niż narkotyk. Porywa nie pozostawiając chwili na zastanowienie się nad konsekwencjami. 




Podsumowując, książka rewelacyjna, jedyna w swoim rodzaju, bajeczna, klimatyczna, ciepła i przesympatyczna dla wszystkich, którzy uwielbiają opowieści pisane przez życie. Jestem przekonana, że nikt nie oprze się klimatowi stworzonemu przez autorkę. Przy okazji, Ci, którzy znają Irlandię pokochają ten kraj jeszcze bardziej, natomiast Ci, którzy nie mili okazji poznać „Zielonej wyspy” nie będą potrafili przestać myśleć o nieziemsko niebieskim niebie i o zieleni, która boli w oczy.

Polecam z całych sił, albo jeszcze bardziej. 

7 komentarzy:

  1. Mam ją na liście do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z chęcią się za nią rozejrzę, skoro tak polecasz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaciekawiła mnie recenzja, więc jeśli tylko tę książkę zobaczę w księgarni, to porwę ją ze sobą bez dwóch zdań! :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękna okładka i recenzja. Zaplanuję :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Irlandia wyspa zielona, ręką Boga stworzona... Uwielbiam ten kraj, jego klimat i czar, książkę muszę przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Sama okładka to mistrzostwo, majstersztyk, świetna czcionka i ta fotografia po ujrzeniu której chciałoby sie pojechac w miejsce, które przedstawia i podziwiać na żywo :) Widziałam książkę przy ostatniej wizycie w księgarni i zastanawiałam się nad zakupem, po Twojej recenzji zapisałam ją sobie w notesie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. kusiła mnie ta książka na targach w Krakowie, kusiła mocno, jednak jej nie wzięłam...i teraz żałuję...:( ale może ją sobie po prostu teraz pod choinkę kupię?:)

    OdpowiedzUsuń