Najnowsza powieść Janusza
Leona Wiśniewskiego „Miłość oraz inne dysonanse” rozbudziła we mnie ogromną
nadzieję … może wreszcie autor po raz kolejny się obudził, może tym razem ….
Ehhh … Drogi Panie Januszu,
albo ja się starzeję, albo Pan.
Wszystko rozumiem, że na
dobrej opinii Pan jedzie, że próbuje Pan, że to my czytelnicy (a przede
wszystkim czytelniczki) wymuszamy na Panu napisanie kolejnej książki …. Ale
Panie Januszu tak nie można, tyle smutku, tyle beznadziei i tyle żalu w jednym
miejscu jest nie do strawienia.
Miłość beznadziejna, miłość piękna, miłość bez
prawa przetrwania …. po prostu tak nie można. Trzeba po ludzku podejść do tego,
kto to będzie czytał. Trzeba poczuć się odpowiedzialnym za te wszystkie emocje,
które Pan budzi, Panie Januszu.
Za każdym razem obiecuję
sobie, że już nigdy więcej nie przeczytam kolejnej książki Wiśniewskiego …. I
co? Jak widać! Czy żałuję? Nie, nie
żałuję … ale nadal obiecuję nigdy więcej nie chcę przeżyć tyle smutku, żalu i
beznadziei ….
Anna i Struna główni
bohaterowie, spotkali się oczywiście przypadkiem, oczywiście zakochali się i
oczywiście ta miłość nie mogła być łatwa … jakby tego było mało, trzeba było
dowalić czytelnikowi …. pozbawić resztki nadziei i optymizmu, że może chociaż
im się uda ….
Przepiękne opisy muzyki
porywają i urzekają. Słowa zamieniają się w nuty, aby brzmieć i pozostawiać po
sobie to, co najpiękniejsze.
Mieszanka emocji i zachowań.
Intryguje i przeraża. Nudzi i zaciekawia. Drogi czytelniku wybór należy do
Ciebie. Ja nigdy więcej tej książki już nie przeczytam, ale z pewnością
zapamiętam ją na bardzo, bardzo długo.
------------------------------------------------------------------------------------------
--------------------------------------------
Drodzy Odwiedzający .... powoli wracam do żywych .... wiele się wydarzyło, wiele jeszcze przede mną. Nie jestem w stanie nadrobić zaległości na Waszych blogach, ale postaram się wracać do Was na bieżąco :)
Pozdrawiam i dziękuję za wszystkie miłe słowa ... i za pamięć przede wszystkim :)
ja właśnie czytam, w formie ebooka, i średnio mi idzie właśnie przez ten bezmiar nieszczęścia....mam nadzieję jednak, że ułoży mi się to w zgrabną całość...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i czekam na kolejne notki:)
Wydaje się trochę taką smutną powieścią:(
OdpowiedzUsuńksiążkę zaczęłam czytać i jestem jej ciekawa :) Pan Janusz pięknie o niej opowiadał na spotkaniu czytelniczym w listopadzie :)
OdpowiedzUsuńJa straciłam zapał do Wiśniewskiego dobrych kilka lat temu i już mi on chyba nie wróci.. Ale nie powiem, kiedyś bardzo mocno mnie poruszały jego książki. Może zbyt mocno..
OdpowiedzUsuńPrzepiękne to zdjęcie w nagłówku!!!
UsuńNie znam twórczość tego Pana,ale plany mam ;-)
OdpowiedzUsuńDobrze że wróciłaś , mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku.
nigdy nie 'zachorowałam' na Wiśmiewskiego, chociaż jego Bikini bardzo mi się podobała
OdpowiedzUsuńzapomniałam dodać, że cieszę się, że już wróciłaś
Usuńniestety nie przepadam za tym autorem, dlatego więc pass
OdpowiedzUsuń