Przeczytałam ostatnią stronę
książki pt „Rok który wszystko zmienił” Georgii Bockoven i tak bardzo chciałam
zatrzymać czas, że aż zamknęłam oczy. Nie chciałam pożegnać się z bohaterkami,
było mi bardzo przykro, że to już koniec naszego spotkania.
Kolejne dni, miesiące mijają
w zastraszająco szybkim tempie, zacierając ślady chwil z przeszłości … wydawać
by się mogło, że ustabilizowana codzienność nic zaskakującego już nie przygotowała,
aż tu nagle jedna chwila, kilka miesięcy, jeden rok może wywrócić nasze życie
do góry nogami. Dokładnie tak stało się w przypadku bohaterek książki Georgii
Bockoven.
Cztery zupełnie obce kobiety
stają twarzą w twarz w chwili śmierci mężczyzny, który okazuje się ich ojcem.
Ciężka choroba skłania do przemyśleń i do rozrachunku z przeszłością. Przed
laty Jessie Reed popełnił wiele błędów, ale najbardziej żałuje braku kontaktu
ze swoimi córkami. Postanawia spotkać się z nimi i spojrzeć im w oczy.
Każda z kobiet ma już swoje życie.
Żadna nie spodziewa się jednak takiego rozwoju wydarzeń. Wszystkie bardzo
emocjonalnie podchodzą do spotkania z ojcem, mając w pamięci przeszłość
wykreowaną przez własną wyobraźnię, wspomnienia, tęsknotę i niespełnione
marzenia. Ich życie w jednej chwili wywraca się do góry nogami, bo nie dość, że
dowiadują się o śmiertelnie chorym ojcu i posiadaniu trzech sióstr, to jeszcze dodatkowo
w prywatnym życiu każdej z nich dzieje się bardzo wiele.
Dzień odczytania testamentu
zmienia je wszystkie, stawiając przed nimi bardzo trudne wyzwanie. Każda
dostanie po 10 milionów dolarów, pod jednym tylko warunkiem …. Chytry plan prawniczki
i przyjaciółki ojca okazuje się bardzo celnym strzałem dla wszystkich czterech
sióstr i co najważniejsze dla pamięci nieżyjącego ojca.
Czytałam „Rok którym zmienił
wszystko” z ogromnym zainteresowaniem. Nie potrafiłam przestać, bo bałam się,
że stanie się coś, o czym ja się nie dowiem. Ogromne emocje mi towarzyszyły.
Polubiłam każdą z bohaterek i każdej kibicowałam wierząc, że miłość sióstr może
pokonać każdą przeszkodę. Być może naiwnie wierzyłam od samego początku, że
nawet pozornie obce osoby, które dowiedzą się o swoich więzach krwi znajdą
wspólny język, odgrzebią w swoim wnętrzu bliskość, tylko po to, aby
zaprzyjaźnić się ze sobą i nadrobić stracony czas.
Potrzebowałam takiej
książki, bardzo potrzebowałam. Jestem pełna podziwu dla autorki. Ta historia
może nabiera lekko niecodziennego posmaku, ale mimo wszystko wcale nie jest
wyssana z palca. Istnieją takie osoby, które marzą o spotkaniu swojej siostry,
brata ale chyba brakuje im odwagi, siły, a nikt nie chce im w tym pomóc. W
przypadku bohaterek przeczytanej przeze mnie książki ojciec zadbał o nie
wszystkie, być może niektórzy pomyślą, że za późno …. Ale w tym przypadku chyba
najbardziej sprawdzi się stare powiedzenie „Lepiej późno, niż wcale”.
Z chęcią sięgnę po tę pozycję. Nie znam twórczości autorki, ale lubię sięgać po nowości. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad tą książką, ale mimo wszytko jakoś do mnie nie przemówiła swoją tematyką. Teraz jednak po twojej recenzji myślę, że zaryzykuje i dam jej szanse poznania, jak wpadnie w moje ręce, choć usilnie nie będę szukać.
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam za sobą i podpisuję się pod Twoją recenzją. Ciepła, przyjemna książka:)
OdpowiedzUsuń