Od lat przyjaźń
damsko – męska stanowi bardzo drażliwy temat rozmów. Jedni twierdzą, że jest
możliwy czysty związek kobiety i mężczyzny, inni natomiast stanowczo
zaprzeczają. Zwolennicy i przeciwnicy z pewnością mogą swoje racje poprzeć masą
przykładów. Natomiast Marta Rivera de la Cruz w swojej najnowszej powieści „Życie
na później” udowadnia czytelnikowi, że …. wszystko jest możliwe, pod warunkiem,
że wierzymy w dobre i czyste intencje, że darzymy się ogromnym zaufaniem i
kierujemy się w życiu zasadami, a nie konwenansami narzucanymi przez innych.
Victorię Solano – główną bohaterkę,
czytelnik poznaje w chwili, w której wybiera się na pogrzeb swojego
przyjaciela. Przyjaciela przez duże P. Znają się od zawsze. Wiedzą o sobie
wszystko. Znają swoją przeszłość i najbardziej mroczne tajemnice, ale czy oby
na pewno?
Po pogrzebie okazuje się, że
przyjaźń znaczyła dla nich bardzo wiele. Nie potrzebowali bliskości fizycznej i
pragnienia swoich ciał, wystarczyła im przyjaźń. Uczucie jak się okazuje o
wiele bardziej głębokie, niż miłość kobiety i mężczyzny.
Wiadomość o śmierci Jana
wywiera ogromne wrażenie na Victorii. Przeżywa ogromną stratę. Nie spodziewa
się jednak, że przyjaciel nie zniknął całkowicie z jej życia. Zostawił dla niej
ostatni list, a raczej prośbę o zaopiekowanie się jego żoną i córką. Zadanie pozornie banalne, okazuje się dość
skomplikowaną wędrówką w przeszłość pokazującą prawdziwe oblicze Jana. Wiele
tajemnic i niespodzianek dość szybko zmusza Victorię do działania i nie
pozostawia czasu na jakiekolwiek wątpliwości. Kobieta nie ma wyjścia, musi
spełnić prośbę przyjaciela.
Tajemnicza taśma filmowa z
dotąd nieznanym filmem z Gretą Garbo w roli głównej rozpoczyna nowy rozdział w
życiu Victorii. Tym razem jednak osobami towarzyszącymi są osoby, które kobieta
musi chronić i wspierać, aby nie zawieść zaufania przyjaciela. Ta wędrówka do przeszłości, jak się okazuje
wcale nie jest przypadkowa, wszystko zostało zaplanowane. Jan zadbał o każdy
szczegół, aby po jego śmierci, bliskie mu osoby, a przede wszystkim Victoria
zrozumieli jego dotychczasowe życie i postępowanie, aby wszystkie tajemnice
zniknęły.
Nie spodziewałam się, że „Życie
na później” zrobi na mnie tak duże wrażenie. Bardzo podobała mi się cała
opowieść. Niesamowicie zaskoczył mnie klimat, jaki stworzyła Marta Rivera de la
Cruz. Autorka z niebywałym spokojem prowadzi całą akcję, co jednak wcale nie
oznacza, że nie jesteśmy ciekawi, co się dalej wydarzy. Bohaterowie stworzeni są
z wielką dokładnością, przez co czytelnik jeszcze bardziej angażuje się w
kolejne wydarzenia. Docenić należy także,
a może przede wszystkim język, bowiem to dzięki niemu książka nabiera jakby magicznej
mocy, która nie pozwala przestać czytać.
Osoby, które lubią odpocząć
przy lekturze będą zachwycone „Życiem na później”. Ci, którzy zdecydowanie wolą
wartkie i szybko pędzące akcje poznają nieco inny smak czytania. Bardzo się cieszę,
że mogłam poznać tę historię i jestem przekonana, że moje zdanie podzieli
każdy, kto sięgnie po książkę.
Ja akurat jestem zwolenniczką teorii, że istnieje przyjaźń damsko-męska bez żadnych podtekstów. Chciałabym przeczytać tę powieść, zwłaszcza, że to Prószyński, a ich książki raczej mnie nie rozczarowują. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWprawdzie lubię dynamiczne, wartkie akcje, ale czasami dobrze jest sięgnąć po coś innego, gdzie można się delektować treścią, dlatego myślę, że warto jednak sięgnąć po „Życie na później”.
OdpowiedzUsuńKsiążka w moim guście :)
OdpowiedzUsuńja pewnie sięgnę, gdyż fabuła wydaje się ciekawa. Ale przeczytam za jakiś czas. Na razie wciągnąłem na listę.
OdpowiedzUsuń