wtorek, 15 lutego 2011

... ja też kiedyś wyszłam za mąż


„Jilliam Westfield wyszła za mąż” – i chciałoby się powiedzieć „i co z tego, ja też”. Tak mniej więcej wyglądały moje myśli po pierwszych stronach książki. 

Niestety, bądź stety ani ja ani cała masa innych mężatek nie będzie miała jednak tyle szczęścia co bohaterka książki, która w pewnej chwili budzi się w swojej przeszłości sprzed 7 lat. W tym momencie paradoksalnie teraźniejszość staje się wspomnieniami a wytęskniona przeszłość okazuje się być czasem teraźniejszym. Jilliam zaczyna żyć wspomnieniami tego, co jeszcze się nie wydarzyło lub nigdy już się jej nie przytrafi. Czyste szaleństwo. 

Jilliam jest pozornie szczęśliwą mężatką, mamą półtorarocznej Katie. Ma wymarzony dom, zrezygnowała z pracy a jej głowę wypełniają myśli co było gdyby? Gdyby nie wyszła za mąż za Henry’ego, tylko pozostała przy Jacksonie, swoim byłym chłopaku. Gdyby nie zrezygnowała z pracy, gdyby …. Ha! Takie pytanie zadaje sobie z pewnością nie jedna mężatka. Bohaterka uzyskuje sporo odpowiedzi na powyższe pytania, dzięki czemu staje się zupełnie inną kobietą. Dzięki czemu dokonuje bardziej przemyślanych wyborów i docenia to co może zmienić w swoim życiu. Czy jednak zdoła uciec swojemu przeznaczeniu? Czy będzie potrafiła się mu poddać i bezwiednie wpaść w tryby szaleńczego życia? 

Autorka Allison Winn Scotch porusza pozornie banalny temat nie mniej jednak przy okazji zagłębia się w dość ciekawe zjawisko jakim jest macierzyństwo, miłość i dokonywanie wyborów życiowych, wartościowanie tego co dobre a tego co przynosi wymierne korzyści nie tylko finansowe. Radzi sobie z tymi kwestiami w na prawdę dobry sposób, ponieważ nie nudzi moralizatorskimi wywodami czytelnika. 

Nie spodziewajmy się po tej książce wielkiej bomby i literackich ochów i achów. Jakby na to nie patrzeć jest to tzw. „babskie czytadło” dzięki któremu możemy wkroczyć w zupełnie inny wymiar. Bohaterka jest jakby za bardzo zamerykanizowana wg mnie, ale to chyba naturalne zważając na fakt, iż autorka jest amerykanką piszącą przede wszystkim do kobiet. 



Zdecydowanie jest to książka, która doskonale sprawdzi się jako towarzysz wieczoru przy kubku gorącej czekolady. Takie fajne i lekkie czytadełko, ku przestrodze, że to co było lepiej niech pozostanie wspomnieniem, na błędy popełnione w przeszłości nie ma cudownego lekarstwa a przeznaczenie bywa tym, co nieuniknione. 


--------------------------------------------------------------------------------------


 

17 komentarzy:

  1. O to coś mnie i tak gorąca czekolada :)

    OdpowiedzUsuń
  2. W dniu dzisiejszym rozpocznę przygodę z tą książką ;) Mimo wszystko jestem niej (jej) bardzo ciekawa ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. jeśli kiedyś wpadnie mi ta książka w łapki to pewnie przeczytam, lubię takie czytadełka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ==>> Bibliofilka polecam :)

    ==>> Lena mimo wszystko warto ja przeczytać :)

    ==>> Archer na pewno nie pożałujesz :)

    OdpowiedzUsuń
  5. To już któraś z kolei recenzja jaką czytam o tej książce i za każdym razem utwierdzam się w przekonaniu, że to książka dla mnie. Ja tam nie pogardzę właśnie taką babską pisaniną :) a jak ma jakiś morał to tym bardziej :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Babskie czytadełka też są potrzebne - w końcu nie można czytać tylko ambitnie :)) Z pewnością sięgnę po tą pozycję.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Poczytałabym jakieś babskie, logiczne czytadło, chociaż nie wiem czy jedno nie zaprzecza drugiemu ;-)
    Wyszłam za mąż, zaraz wracm, nie w moim przypadku :-)), wiec chętnie zapoznałabym się o Jilliam

    OdpowiedzUsuń
  8. Dlaczego nie:) Już o niej słyszałam/czytałam na blogach, więc chętnie wpisuję na listę:).
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja sobie to przeczytam jak mi wpadnie w ręce, tak o, z ciekawości ;]

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem w trakcie lektury :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie mam zamiaru wracać do przeszłości, bo wiem, że co się stało, stać się miało i pociągnęło za sobą całą masę konsekwencji. Często pozytywnych. Więc po co to tracić?

    O książce tej zrobiło się ostatnio dosyć głośno i myślę, że i ja zaszyję się kiedyś z kubkiem kakao, w towarzystwie tej, która "wyszła za mąż" :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ach, takie wieczorki z gorącą czekoladą i książką... Trzeba znowu coś takiego zrobić ;).

    OdpowiedzUsuń
  13. I pewnie akcja również w Nowym Jorku, bo jakże inaczej..:D

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak dla mnie właśnie za bardzo zamerykanizowana :)

    OdpowiedzUsuń
  15. ciekawa recenzja ;)
    (nie będę się rozpisywać)

    OdpowiedzUsuń
  16. właśnie dziś czytałam o tej książce i zapragnęłam ją przeczytać. Patrzę... a tu recenzja. Bardzo udana i zdecydowanie zachęcająca. Czasem dobrze przeczytać tego typu lekturę :) Może uda się ją gdzieś wygrać... a jeśli nie... to będzie trzeba udać się do księgarni :)

    OdpowiedzUsuń