sobota, 26 lutego 2011

Jutrzejsza miłość

Zbyt wielkie wymagania wobec książki mogą odbić się czkawką. No niestety okazało się to prawdą w moim przypadku przy książce „Jutrzejsza miłość” Shirley Abbott. Jest to debiutancka powieść autorki, która wg okładkowego opisu, została doskonale przyjęta przez krytykę. Ja się pytam, którą? Potrzebuję dowodów, żeby w to uwierzyć.

Bardzo zaciekawiła mnie ta książka i równie bardzo chciałam ją przeczytać. Opis „książka Abbott to subtelny gobelin utkany z miłości i apokalipsy” był dla mnie zapowiedzią bardzo ciekawej i wciągającej lektury, co niestety minęło się z rzeczywistym obrazem. 

Cała książka to opowieści 8 nowojorczyków, w większym lub mniejszym stopniu powiązanych ze sobą. Ich codzienność opisywana jest z niemiłosierną dokładnością, co mnie zanudzało na śmierć. Problemy natury codziennej, wyolbrzymione i ciągnące się jak rozklejona żelka bez smaku. Zwolnienie z pracy i poszukiwanie nowej, problemy finansowe. Sposób patrzenia na związki homoseksualne pojawiające się w gronie najbliższych. Ot życie, ale niestety nudne. Aż wreszcie coś się wydarzyło! – zamach terrorystyczny z 11 września 2011 roku. Nie trudno przewidzieć, że po takim wydarzeniu życie bohaterów zaczyna szaleć, pojawiają się tragiczne wydarzenia, przemyślenia i transformacje. Niby w tym momencie książka nabiera smaku, ale równie szybko go traci powrotem do dawnej formy.

Owszem temat dobry, ale wg mnie autorka zbyt dokładnie go potraktowała robiąc ze swojej książki z lekka nudny „ostateczny produkt”.

Nie wiem, czy to ja zbyt wiele wymagam, czy może ta książka trafiła na zły okres w moim życiu. Niestety nie przypadłyśmy sobie do gustu.



 Nie mogę jednak nie znaleźć tutaj plusów, one są. Język i poruszony temat jest jak najbardziej ciekawy. Dociekliwi i lubiący grzebać się w szczegółowych opisach na pewno będą zachwyceni. Nie mniej jednak Ci, którzy oczekują jakiejkolwiek rewelacji i dreszczyku zawiodą się, tak jak ja. 

-------------------------------------------------------------


11 komentarzy:

  1. ==>> Monika Nie lubię tego uczucia

    OdpowiedzUsuń
  2. Podejrzewam, że nie sięgnę, czuję, że to byłaby dla mnie jedynie strata czasu..

    OdpowiedzUsuń
  3. ==>> Scathach powiem Ci, że ja momentami byłam wściekła, że tracę na nią czas :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, zapowiadało się całkiem ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wg mnie też zapowiadało się ciekawie, ale od jakiegoś czasu odnoszę wrażenie, że w książkach i filmach zewsząd atakuje nas zdarzenie z 11 września, co powoli staje się męczące, bo wciąż ten sam motyw ile może być powielany?

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie to czytam, ale jakoś mi się nie chce... Masz rację, zapowiadało się ciekawie, ale czegoś tu brakuje.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdaje się, że to trochę strata czasu.

    OdpowiedzUsuń
  8. ==>> Futbolowa szkoda :(

    ==>> Daria te zapowiedzi coraz częściej bywają mylące.

    ==>> Ultramaryna akcji tam brakuje wg mnie i jakiejś iskry, bo to wszystko stoi w miejscu i kurde dusi się :)

    ==>> Dominika może dla Ciebie nie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaciekawiła mnie ta książka, i mimo Twojej oceny, chętnie ja przeczytam, a co tam....

    OdpowiedzUsuń
  10. hm... to ja chyba pozostane przy filmie "New York I love You"

    OdpowiedzUsuń