niedziela, 2 października 2011

Recepta na jesienna depresję


Myślę, że każdy, albo przynajmniej wiele osób uwielbia bajki. Nie ważne czy jesteśmy młodzi, czy nieco starsi, czy jesteśmy kobietą, czy mężczyzną. Bajki to takie małe dziedzictwo z lat dziecięcych, za którym tęsknimy w dorosłym życiu. 

Ja osobiście przez dłuższy czas byłam twarda, twierdząc, że fantasy, diabły, aniołki, elfy i cały ten wymyślony świat nie jest dla mnie. Powoli jednak przekonałam się i nie żałuję, ponieważ mogę co jakiś czas przenieść się w nierealną, bajkową, przepięknie wykreowaną rzeczywistość.

Przed chwilą właśnie, z wielką niechęcią wróciłam ze świata stworzonego przez Lesley Livingston w książce pt:”Oddech nocy”. Albo potrzebowałam czegoś lekkiego, łatwego i przyjemnego, albo ta powieść jest faktycznie dobra. Obstawiam jednak obydwie możliwości za prawdziwe.

Siedemnastoletnia Kelley marzy o aktorstwie. Mieszka w Nowym Jorku i prowadzi dość spokojne życie, bez wielkich szaleństw. Skupiona jest na osiągnięciu celu i maksymalnym przygotowaniu się do roli Tytanii, królowej elfów w sztuce Szekspira, w której „cudem” się znalazła. Jeden spacer do parku zmienia diametralnie jej dotychczasowe życie – poznaje tajemniczego młodzieńca. Sonny Flannery jak się okazuje jest podrzutkiem, wychowanym przez Fearie na strażnika bram miedzy światem śmiertelników a światem elfów. Poprzez nową znajomość Kelley odkrywa, że jest wcale nie jest zwykłą kobietą. Wspólnie próbują zaakceptować zaistniałą sytuację i rozprawić się z zadaniami, jakie na nich czekają, aby uratować świat śmiertelników.

Lesley Livingston stworzyła niesamowitą bajkę zarówno dla młodzieży jak i dla tych, nieco starszych. Pięknie wykreowany świat łączy zwykłą rzeczywistość z tą bajkową, nierealną wręcz. Pojawiają się postacie znane z bajek i baśni sprytnie połączone ze zwyczajnością, tak, że w sumie mogą okazać się naszym najbliższym znajomym. Poza tym wszystkim bardzo delikatnie, z wyczuciem i ze smakiem w treść wplątany jest wątek miłosny. Poznanie się, początkowe relacje dwojga ludzi, łącząca je przyjaźń, aż w końcu samo zawiązywanie się uczucia jest znakomicie pokazane przez autorkę dodając treści jeszcze więcej smaku, wprowadzając jednocześnie czytelnika w nastrój romantyczności i tęsknoty. 



„Oddech nocy” to zdecydowanie dobra książka. Nie warto doszukiwać się w niej głębokich treści.  Stanowi natomiast rewelacyjną ucieczkę od życia codziennego.  Powieść na jeden wieczór, który pozostanie bardzo miłym wspomnieniem. Gdybym mogła zapisywałabym ją na receptę, tym, którzy skłonni są do popadania w jesienne depresje. Jestem przekonana, że po tej lekturze nastąpiłoby „cudowne uzdrowienie”. 

5 komentarzy:

  1. Ucieczka od codzienności to czasem najlepsza rekomendacja :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ksiązkę mam za sobą i myśle o niej podobnie. Bardzo mi się ona podobała i nie mogę się doczekać kolejnej części :)

    OdpowiedzUsuń
  3. no popatrz, człowiek niby tyle czyta, kocha książki, a nie wpadł na to,że depresję jesienna też książkami można leczyć :))) No a takie fantasy...niczego sobie :) Pozdrawiam i za receptę dziękuję. Ja sobie przepiszę chyba Pippi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie będę się za nią zabierać. Już nie mogę się doczekać :)Jeszcze wrócę do twojej recenzji aby porównać swoje wrażenia :)

    OdpowiedzUsuń