Wzruszające opowieści,
historie z życia wzięte – każdy chyba lubi takie książki, ja z pewnością tak.
Niestety nigdy nie ma gwarancji, czy autorowi uda się wzbudzić emocje w
czytelniku. Dreszczyk ciekawości, niepewności, jakie wrażenie zrobi na mnie opowieść
– to uczucia, które zawsze towarzyszą mi w chwili, w której zaczynam czytać. W
przypadku „Sekretnego życia CeeCee Wilkes” już od pierwszej strony byłam
przekonana, że przepadłam, że od tego momentu świat zewnętrzny przestanie
istnieć, dopóki nie przeczytam ostatniego słowa.
Decyzje podejmowane pod
wpływem chwili, pod wpływem innych osób, pod wpływem emocji nie zawsze okazują
się trafnymi. Każdy doskonale zdaje sobie sprawę, że to co przemyślimy i
przeanalizujemy może być znacznie bezpieczniejsze i przede wszystkim bardziej
racjonalne, ale czy zawsze tak się da? Niekoniecznie … natomiast niezależnie od
formy podejmowanych decyzji, każdy musi ponieść ich konsekwencje. Dokładnie tak
stało się w przypadku CeeCee. Dziewczyna najprościej mówiąc była w okropnym
stanie psychicznym. Jej Mama zmarła, a ona została sama na świecie. Życie jej
nie rozpieszczało, musiała jakoś brnąć przez kolejne dni, bez nadziei, że
spotka ją coś miłego. Aż tu nagle na jej drodze staje wspaniały mężczyzna,
który okazuje się ideałem. Tim dba o CeeCee, otacza ją ciepłem i miłością.
Dziewczyna przepada w jego ramionach, zapominając o całym świecie. Zakochuje
się w nim bez pamięci, jest gotowa zrobić dla niego wszystko … a nawet więcej,
niż wszystko. Tim wykorzystuje ten fakt, co przyczynia się do tego, że CeeCee
dostanie od niego wyprawkę na całe życie. Wyprawkę, o której już nigdy nie
zapomni.
Tim wymusza na CeeCee
podjęcie decyzji nie dość, że niezgodnej z prawem to jeszcze decyzji, która
odbije się na przyszłości dziewczyny i już nigdy nie będzie mogła żyć
spokojnie. Miłość i zaangażowanie w znajomość stają się najważniejsze. Dowód
miłości w postaci zwykłego tak okazuje się najgorszą decyzją w życiu bohaterki.
Autorka na kolejnych
stronach udowadnia, że najważniejsza w życiu jest miłość. Każda jej odmiana i
forma. Miłość matki do dziecka, miłość kobiety do mężczyzny, miłość
przyjacielska. Nie koloryzuje jednak żadnej. Uwydatnia wręcz mroczną stronę
zapomnienia się. Pokazuje jak łatwo można wpaść w pułapkę tego najpiękniejszego
uczucia, w chwili, w której chcemy osobie kochanej oddać wszystko, albo jeszcze
więcej. Nieodpowiedzialność biorcy uczucia i oddanie dawcy mogą zniszczyć całe
życia, ale czy każdy zdaje sobie z tego sprawę? Czy mijający czas, kolejne
wydarzenia są w stanie zatrzeć ślady demonów z przeszłości?
Ta książka powinna być
czytana jako przestroga i jako dowód na to, że miłość istnieje, a najważniejsza
jest odpowiedzialność za to wszystko, co robimy i mówimy w imię miłości.
Cokolwiek bym nie napisała w
temacie opowieści stworzonej przez Diane Chamberlain okaże się zbyt mało
wartościowymi słowami. Tę historię po prostu trzeba przeczytać, pochłonąć i
przeżyć, żeby zrozumieć co czują Ci, którzy skończyli książkę. Niebywałe emocje
i przeogromna ciekawość są nieuniknione. Chusteczki staną się niezbędne, a o
świecie rzeczywistym i poczuciu czasu trzeba zapomnieć.
Wydaje mi się, że ta książka mną tąpnie. Wciągam na listę.
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie przeczytam. Przekonałaś mnie :)
OdpowiedzUsuńWspaniałą recenzja :)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością, może będzie kiedyś w bibliotece.
OdpowiedzUsuńTeż się zaciekawiłem, poza tym okładka całkiem klimatyczna. Chyba już gdzieś ten tytuł widziałem...
OdpowiedzUsuńDzisiaj Święta,
OdpowiedzUsuńWięc świątecznie
Ciebie słodko pozdrawiamy
I życzonka Ci składamy.
Rozpisywać się nie chcemy,
Już to zrobiliśmy w blogu,
Ale mocno Cię tulimy,
Najlepszego Ci życzymy! :)
Słodkich Świąt!
Życzą
Włóczykije – Monika i Rafał
PS. Sorry, że tak "nie na temat", ale najwyżej skasujesz komentarz, a zależało nam na złożeniu życzeń znajomym blogerom, by ich serca poczuły się bardziej wiosennie w te mało wiosenne dni... ;)