poniedziałek, 16 grudnia 2013

W imię miłości ...



Dom, rodzina, małżeństwo – te słowa powinny kojarzyć się z miłością, bliskością, zrozumieniem i dobrem. Czy oby na pewno tak jest zawsze i wszędzie?

Coraz częściej docierają sygnały, że gdzieś zostało skatowane dziecko, że niemowlak trafił do szpitala pobity przez mamę lub tatę. Skóra cierpnie, nie potrafimy znaleźć odpowiednich słów, żeby wyrazić to, co normalny człowiek czuje w takiej chwili. Jedynym wytłumaczeniem jest fakt, że dziecko jest bezbronne i nikomu nie mogło powiedzieć, co się z nim dzieje, nie mogło się obronić. Co jednak powiedzieć jeśli dorosły, odpowiedzialny człowiek godzi się na życie z katem? Co powiedzieć jeśli kobieta żyje z mężem katem dla dobra dzieci, z miłości do dzieci? 

Ja nie potrafię powiedzieć nic, na szczęście nigdy nie byłam w takiej sytuacji i mam nadzieję, że nigdy nie będę. 

Amanda Prowse w swojej książce pt: „Zła kobieta” opowiada przepiękną a jednocześnie przerażającą historię kobiety, która według mnie wykazała się niesamowitą siłą, miłością i determinacją. To wszystko, o czym przeczytałam przerażało mnie, zaskakiwało, napełniało strachem, aż w końcu udowodniło, że Kobieta jest w stanie znieść WSZYSTKO w pełnym tego słowa znaczeniu, jeśli faktycznie kocha swoje dzieci. 

Kathryn ma wspaniały dom, wspaniałe dzieci i „wspaniałego” męża, który jest dyrektorem szkoły. Osoba szanowana, pełniąca ważną funkcję w społeczeństwie, bardzo ceniona i lubiana zgotowała piekło na ziemi swojej własnej żonie, matce swoich własnych dzieci. Przez siedemnaście długich lat, dzień po dniu Kathryn znosiła poniżanie psychiczne i fizyczną przemoc w imię miłości do dzieci, w imię spokoju i dobra rodziny. 

Pewnego dnia miarka się przebrała i kobieta nie wytrzymała. Z zimną krwią, bez znieczulenia zabiła własnego męża nożem do obierania warzyw z nieskrywaną radością i satysfakcją. Po wszystkiemu oddała się w ręce policji i spokojnie oczekiwała na karę. Wreszcie mogła odpocząć. Od tej chwili nawet konsekwencje zabójstwa nie mogły być gorsze od tego, co Kathryn przeżywała każdego dnia we własnym domu. Nawet pobyt w więzieniu sprawił jej przyjemność. Nie zdawała sobie jednak sprawy, że najtrudniejsze dopiero przed nią. Wygrała walkę z mężem, ale czy wygra z własnymi dziećmi? Czy to, co robiła dla nich przez siedemnaście lat życia stanie się czymś wymiernym, wobec tego, co zrobiła ich ojcu?

Nie wyobrażałam sobie, że można słowami tak plastycznie opowiedzieć o tak ogromnej tragedii. Każda kolejna strona budziła we mnie niesamowite emocje. Nie przypuszczałam, że potrafię tak bardzo nienawidzić człowieka, którego nawet nigdy nie widziałam na oczy. Tak bardzo chciałam pomóc bohaterce. Niejednokrotnie gdybym tylko mogła, podłożyłabym się za nią, żeby tylko jej ulżyć chociaż na chwilkę.

Trzeba być potworem, żeby katować z zimną krwią drugiego człowieka. Trzeba być nadczłowiekiem, żeby wytrzymać siedemnaście długich lat z kimś takim jak mąż Kathryn.




„Zła kobieta” pozostanie w mojej pamięci na zawsze. Nigdy nie zapomnę tego, co przeżyła bohaterka. Nigdy nie zapomnę emocji, jakie mi towarzyszyły podczas czytania. Po raz kolejny bardzo głośno i wyraźnie mogę powiedzieć, że „siła jest Kobietą”. Nie wierzycie? Sprawdzicie sami? Spróbujcie się zmierzyć z historią opowiedzianą przez Amandę Prowse.
Polecam!

16 komentarzy:

  1. O proszę, nie słyszałam nawet o tym tytule. Chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam taką tematykę w książkach, dlatego na pewno przeczytam "Złą kobietę", jeśli tylko gdzieś ją dorwę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawa książka się zapowiada .

    OdpowiedzUsuń
  4. nie jestem przekonana, czy mam ochotę na książkę, która porusza takie tematy. Zawsze, gdy mowa o takich książkach, gdzieś w tyle głowy świta mi myśl, że to chwytny temat, który budzi dużo sensacji i dlatego autor go wybiera, a czytelnik dlatego, że w tej sensacji, dramacie chce brać udział. Bo co wynika z przeczytania takiej książki? Uwrażliwia nas? Coś nam uświadamia? Sama nie wiem. Kiedyś nie miałam takiego podejścia , teraz jakoś ostatnio zaczęłam się nad tym zastanawiać... czy to nie jest robienie taniej sensacji wokół problemów, które nie nadają się na prozę, lecz raczej na reportaż....?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, bardzo często tak jest. Faktycznie autor łapie za uniwersalny temat, aby tylko zagrać na emocjach czytelnika. Przeczytaj jednak tę książkę i sama sprawdź. Nawet jeśli autorka chciała zagrać na naszych emocjach, zrobiła to w wielkim stylu :)

      Usuń
  5. Ładnie to napisałaś...
    Jestem ciekawa, czy dzieci wybaczą matce, bo pewnie o to tu chodzi...
    Tylko czy dzieci nie widziały co się w domu dzieje? No ciekawa jestem bardzo!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytałem, pewnie nie przeczytam, podpisuję się pod tym co napisała Apetyt na książki. Temat nie jest prosty, a już na pewno nikt nie ma prawa osądzać tej kobiety pod wzgledem moralny, czy zrobila dobrze, czy źle - dla wierzących zrobi to pewnie Bóg. Nie przepadam za robieniem sęsacji z czyjejś tragedii, w tym przypadku to pewnie literacka fikcja, ale taki sytuacji, jest mnóstwo dookoła.
    Mężczyzna też potrafi nieraz znieść bardzo dużo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt nie próbuje osądzać bohaterki, bo nie taka nasza rola. Uważam, że książka jest rewelacyjna i dlatego tez zachęcam do jej przeczytania, a nie do osądzania :)

      Usuń
  7. Pracowity poranek...:)
    ależ ja nie osądzam bohaterki, nawiązuję tylko do " Wygrała walkę z mężem, ale czy wygra z własnymi dziećmi?" czy nie będą osądzać tego co zrobiła Jej dzieci...pewnie będą
    nie mam prawa osądzać...hmmmmm...może przeczytam...gdyby tak doba się przedłużyła o kilka godzin....:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Polecam :) nawet jeśli doba się nie wydłuży :)

    OdpowiedzUsuń
  9. :) i tak już krótko śpię, wezmę pod uwagę

    OdpowiedzUsuń